Oczami Iana.
Działo się to tak szybko, w jednej chwili gotowałem dla Lilith by mogła zaspokoić swój ludzki głód, a w drugiej już poczułem obecność obcych w naszym tymczasowym domu. Doskoczyłem jednym susem do drzwi. Właśnie wtedy coś ciężkiego wpadło na mnie i zaczęły się rękoczyny. Hybryda Klausa. Mogłem być tego pewien, a w tym wszystkim upewniły mnie myśli Lilith. Zamknąłem oczy, a gdy je otworzyłem były całe czarne. Machnięciem ręki odgoniłem od siebie napastnika, a on wylądował na ścianie, wgniatając się w nią. Właśnie wtedy doskoczyłem do drzwi i otworzyłem je siłą woli, by przeskoczyć i zaatakować Klausa, ale wtedy poczułem silny ból w klatce piersiowej, spojrzałem w dół. Jakiś idiota przeszył mnie na wylot, kawałkiem nogi od stołu. Zobaczyłam jeszcze bezwładne ciało Lilith, oraz Klausa który uśmiechając się szyderczo wynosił jej ciało. Chciałem iść dalej, zrobiłem nawet kilka kroków, spojrzałem za soje dłonie, które zrobiły się marmurowe, a potem tylko pustka, upadłem.
Po drugiej stronie.
Podniosłem się z trawy i rozejrzałem na boki. Wszędzie dookoła było jakoś mrocznie, co mi bardzo pasowało, ale gdzie ja właściwie jestem?! Z tego co wiem, ostatnio leżałem martwy na deskach domu, do którego zabrałem Lilith! No właśnie, młoda Donovan jest w niebezpieczeństwie, a ja użalam się nad sobą. Ruszyłem na przód, jednak jakaś niewidzialna siła mnie zatrzymała. Obejrzałem się i właśnie wtedy zobaczyłem jasnowłosą piękność, nie była w moim typie, za słodka i do tego blondynka, bo Rebekah mam złe wspomnienia. Znałem ją, bardzo dobrze. Była to przyjaciółka Lilith, a jednocześnie dziewczyna Stefano. No tak Malody, Malody Brown.
- Witaj Ianie. - powiedziała ze słodkim uśmiechem i płynnym krokiem zbliżyła się do mnie, co bardzo mnie zdziwiło. Przecież byłą człowiekiem. Dopiero w chwili, gdy się do mnie zbliżyła dotknęła na prawdę delikatnie mojego ramienia, zorientowałem się co jest z nią nie tak. Była aniołem, ciekawe czy mój brat o tym wiedział.
- Skąd mnie znasz? No i gdzie jesteśmy? No i gdzie jest Lilith? - być może zadawałem zbyt wiele pytań jak na jeden raz, ale po jej minie wiedziałem że na to czekała, przeczesała, swoje długie, aż do ud włosy.
- Czekałam na to, czekałam aż zapytasz. Jestem aniołem Ian, mogę prześwietlić Cię na wylot, czego Ty nie możesz zrobić ze mną, jednak jestem tu by Ci pomóc. Nie mogłam znaleźć Lilith kiedy ją porwałeś, a kiedy wpadłam na jej trop ten dupek Klaus ją odbił, jednak ja nie mogę nic zrobić. Jestem bezsilna w świecie żywych. Po tym jak podpisałam pakt z archaniołami nie wolno mi używać mocny nigdzie poza drugą stroną, martwą stroną, po której jesteś. Jesteś martwy Ian. Znajdź swoje ciało, wróć na ziemię, szukaj jej. Jest w Nowym Orleanie. -po tych słowach, posłała mi swój ostatni uśmiech, a w jej oczach zamiast swojego odbicia ujrzałem deski domu, no tak powinienem odszukać swojego ciała, ona zniknęła, a ja puściłem się w wampirzym tempie w stronę domu. Nie mogłem otworzyć drzwi, gdyż nie mogłem złapać klamki. Jednak udało mi się przeniknąć przez zamknięte drzwi, a potem dopadłem do swojeg ciała i złapałem się za ramię i nagle znów zapadła ciemność.
W piekle.
Padłem na marmurowe podłogi i podniosłem się z trudem, choler! No i gdzie znów mnie wyniosło. Przeczesałem czarne włosy, za moich pleców wyszła dobrze znana mi postać. Ruby. Uśmiechała się krzywo, miała nowy wygląd, ale wszędzie bym poznał smród jej demonicznej duszy. Była zła, widziałem to po jej oczach. Machnęła dłonią, a do mnie doskoczyła dwójka innych demonów. Przykuli mnie do łańcuchów, a potem zaczęli męczyć, nikt inny jak Ruby i jej dwóch pachołków.
- Zostaw go! - usłyszałem czyjś męski głos, podniosłem głowę, ale nikogo nie zauważyłem, było mi wszystko jedno, ja wycięta nerka właśnie regenerowała się, tak samo jak rany, które przed chwilą otworzył nożem jeden z demonów.
- Jest do przeznaczony do wyższych celów! - no dobra, nic z tego nie rozumiałem, to była bardzo dziwne, ale wszystko było mi jedno. Tym bardziej że wszystkie łańcuchy zniknęły, a wszystko ponownie zalało się ciemnością.
Świat żywych.
W końcu wróciłem, jasność mi o tym doskonale przypomniała. Potarłem oczy, które za szczypały od promieni napływających do moich oczu. Wolno podniosłem się na kolana i spojrzałem na swoja klatkę piersiową, kto by pomyślał że drewno w sercu mnie nie zabije. To dobra wiadomość. Wyrwałem kawałek drewna z ciała i odrzuciłem go na bok. Jeśli chciałem uratować Lilith musiałem być pełny sił, ale z drugiej strony nie chciałem dać jej czekać. Wyszedłem z domu i skierowałem kroki do swojego auta. Ktoś przebił opony. Czyli Klaus zrobił kolejny błąd, za który przepłaci życiem. W demoniczno - wampirzym tempie udałem się w nieznanym mi bliżej kierunku. To wszystko przez instynkt, gdyż poczułem czyjąś obecność w lesie. Szybko dopadłem trójkę chłopaków popalających papierosy i pijących piwo, zimne piwo. Też mi trunek, mężczyźni powinni pić szlachetne alkohole, ale oni najwidoczniej mężczyznami jeszcze nie byli.
- Czy nie powinniście być przypadkiem w szkole, chłopacy. - powiedziałem z cwanym uśmiechem, a potem machnąłem ręką i skręciłem karki całej trójce. Nie miałem czasu na zabawę, ani humoru. Wyssałem dusze każdego z nich, a potem napiłem się ich krwi. Dopiero kiedy poczułem że jestem w pełni sił, a moje rany się zrosły ruszyłem do tego całego Nowego Orleanu. Bieg był długi, ale w końcu zatrzymała mnie jakaś czarownica, patrzeliśmy na siebie krótko, ale gdy poznała mój prawdziwy powód przybycia do miasta, puściła mnie bez zastanowienia. Czyli są tu ludzie, którzy tak bardzo jak ja, nie lubią Klaus'a. Puściłem się biegiem między budynkami, było ciemno, co ułatwiało mi poszukiwania, w końcu jestem drapieżnikiem. Posiadłość Mikaelsona, rozpoznałem od razu, wielki gmach odróżniał się niektórymi detalami od pozostałych budynków. Wszedłem do środka bez zaproszenia. Nikt mnie nie zaatakował, zdawało się że dom jest pusty. Ale usłyszałem myśli dwóch osób. Lilith tu jest, nie wierzy we mnie, ale wcale się jej nie dziwiłem, to nawet nie zabolało. Nie tak mocno jak narastający ból w głowie, cholera znów! Zamknąłem oczy, zaszły czernią, jednak nic się nie zmieniło, bałem się że znów się gdzieś przeniosę. Ruszyłem schodami na górę. Klaus ustał mi na drodze ze zdziwionym wyrazem twarzy, ale ja nie miałem czasu na wyjaśnienia. Wyciągnąłem dłonie z kieszeni i skierowałem je w stronę Klaus'a. Jego ciało uniosło się, a mina ze zdziwionej zmieniła w zdezorientowana. Jego krew zaczęła się gotować, a żyłki w białkach ocznych strzelać, po chwili ukazał swoje zęby, dokonał przemiany, czułem jak tracę siłę, a po chwili ona wraca ze zdwojoną siłą. Krzyk Klausa dodawał mi chęci na jego zabicie, a potem jego ciało roztrzaskało się na miliony kawałeczków, a po samym nim została tylko miazga. Miałem godzinę czasu na uratowanie Lilith, znalezienie czarownicy i rozłączenie krwi Klausa z innymi wampirami, zanim Ci odejdą. Pierwotny zginął, a razem z nim wszystkie problemy. Wszedłem do pomieszczenia z którego dochodziło ciche bicie serca dziewczyny.
Oczami Lilith.
Nie wiedziałam czy te krzyki i hałasy to jeszcze sen czy jednak już realia. Słyszałam krzyk Klausa, więc byłabym wdzięczna jeśli okazałoby się to prawdą. I faktycznie tak było Drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się nikt inny jak Ian! Powinnam wiedzieć że po mnie przyjdzie, nie powinnam wątpić w jego słowa. Patrzył na mnie tymi swoimi chłodnymi oczami, ale mimo wszystko zrobiło mi się od nich ciepło. Nie było mnie stać na uśmiech, ale gdy dotknął mojego policzka. Łza spłynęła z moich oczu. Cieszyłam się niezmiernie że go tu mam. Oderwał wszelkie łańcuchy i spojrzał na moje ręce, po czym ucałował obie i pomógł mi wstać. Jednak nie byłam w stanie zrobić nawet kroku. Więc wziął mnie na ręce. Oparłam niemal od razu policzek do jego klatki piersiowej. Czułam go, a to było najważniejsze. Najpierw opuszczaliśmy wolno dom, dobiegło do nas kilku wampirów, ale z każdym poradził sobie, jednym spojrzeniem, a potem ruszył wampirzym biegiem, nie wiem dokąd. Ale daleko stąd, samotnie, bezpiecznie.
Rud Zia
Witam Was po bardzo długiej przerwie, sama nie wiem czemu to tak długo trwało. ale mogę jedynie się wytłumaczyć że natłok zajęć i pracy nie pozwalała mi na pisanie. Jednak teraz postaram się wrócić i pisać nieco systematyczniej. Mam nadzieję że ten rozdział Wam się spodobał, wiem że jeszcze nie ukazałam wszystkich dodatkowych postaci, ale niebawem je poznacie :)
Jak podoba Wam się nowy wygląd? :)
Dziękuję za liczne komentarze, za Waszą obecność <3
Ps. Skończcie ze spamem, bo jeśli nie odwiedzacie mojego bloga, nie liczcie że ja będę odwiedzać Waszego -,-