piątek, 28 lutego 2014

01x01




 12 września 2029 rok. - Mystic Falls.
- Cieszysz się na tę przeprowadzkę? - spytała siostra, a jednocześnie me odbicie. Czasem wadził mi fakt iż wyglądamy jak dwie krople wody, ale teraz, zdążyłam się już przyzwyczaić. Spojrzałam na nią pakując do jednego z kartonów kosmetyki. Musiałyśmy się teraz wszystkim podzielić, do jutra będziemy mieszkały w jednym pokoju, jednak w nowym domu w Monterey każda z nas będzie miała swój pokój, Cindy wcale mi nie przeszkadzała, myślę że to ja byłam jej ciężarem.
- C, w Mystic jest na prawdę fajnie, ale przyda mi się pokój. Własny pokój bez tych twoich kołków i innych broni na istoty paranormalne. - rzuciłam w nią jej szminką, a ta sprawnie ją złapała. Tak doskonale wiedzieliśmy o istotach paranormalnych, wiedzieliśmy jaką przeszłość miała mama, kim była, z kim była i dlaczego to wszystko się skończyło. Ale jakoś jej nie współczułyśmy. Nasza rodzina była cóż, nieco specyficzna. Rodzice wiecznie się kłócili, matka winiła nas za swoje niepowodzenie w życiu. Ale no przepraszam kto kazał jej mieć nas aż tylu. Moje myśli przerwał Scott który wszedł do środka ubrany jedynie w szorty w kolorze khaki, które dostał ode mnie na ostatnie urodziny.
- Dobra macie już coś co mogę zabrać? - rzucił, naprężając mięśnie niczym Herkules, a nam zostało jedynie się śmiać i właśnie to zrobiłyśmy. Mogliśmy spokojnie znosić zapakowane kartony pełne ubrań, kosmetyków, książek i innych takich. Na sam koniec w naszej wspólnej sypialni zostały dwa łóżka, dwa stoliczki, biurko Cindy i moja toaletka. Oczywiście nie zabieraliśmy tego, nowy dom, nowe meble, tata nas rozpieszczał.
- Idźcie już spać! - wrzasnęła mama kiedy to siedziałyśmy każda na swoim łóżku i zamiast spać, krzyczałyśmy na siebie.
- Megie już zasnęła, Scott też zamknął się w pokoju, mi też przyda się odpoczynek. - zaczęła narzekać, gładząc swój ciężarny brzuch. Nie mogłam się doczekać aż urodzi, owszem chciałam już przytulić do siebie małego braciszka, ale mama by trochę odpuściła. Teraz jednak zostało nam zamknąć sie i spróbować spać.

13 września 2029 rok. - Monterey.

Siedziałam w swoim pokoju i byłam szczerze zachwycona. Różowe ściany, białe meble, łóżko okryte woalem. Nic innego jak się zachwycać, jednak ja, cóż musiałam wszystko wypakować. Gdy pokój był już urządzony do końca, stwierdziłam że mam tego o wiele za dużo. Zabrałam ostatnie dwa kartony i zaciągnęłam je do osobistej łazienki. To cieszyło mnie jeszcze bardziej. W domu w Mystic dzieliłam łazienkę z wszystkimi a to było na prawdę trudne, teraz w domu było o wiele więcej pomieszczeń. Nasza najstarsza trójka miała własne pokoje i własne łazienki, rodzice dzielili łazienkę z Meg i jeszcze nienarodzonym Sofianem, za to prócz sypialni rodziców, dzieciaki też miały swoje pokoje. Na dole zaś była kuchnia, jadalnia, salon, pokój gościnny jak i kolejna łazienka. Ktoś kto budował ten dom miał niezłą fantazję. Przeczesałam włosy przeglądając się w małym lusterku. Skończyłam zadanie jakim było wypakowanie wszelkich kosmetyków, ręczników i innych takich. Odetchnęłam z ulgą, jedyne co mnie nie opuszczało to obawa przed nową szkołą, owszem miałam tu wielu znajomych. Malody, Renesme, Holly jak i znajomi brata Trevor, Sam ale i nasza kochana kuzynka Leila, a właściwie nasza ciotka w końcu jest siostrą taty, jednak wiek nie pozwala nam na to byśmy mówili do niej "ciociu" w końcu jest w naszym wieku. Była też Neomi córka wujka Alarica i cioci Meredith jak i Dean i Elizabeth dzieci wuja Jer'a i ciotki Bonnie. Dużo rodziny w jednym miejscu, ale cieszyłam się, no może nie do końca z obecności babci Kelly, ale powinnam to przemilczeć. Weszłam pod prysznic i oblałam zmęczone ciało gorącą wodą, truskawkowy aromat unosił się wraz z parą która wypełniała całą łazienkę. Kilkanaście długich minut później stałam już w różowej piżamie przy oknie, rozczesując mokre włosy. I to właśnie wtedy dostrzegłam coś niepokojącego. Było już bardzo późno, a młody, czarnowłosy chłopak tak po prostu spacerował po nieoświetlonych chodnikach. Uniósł swe spojrzenie, a nasze oczy skrzyżowały się, te niebieskie chłodne oczy hipnotyzowały, aż ciężko było oderwać wzrok, dlatego on to uczynił jako pierwszy. Zrobiło mi się gorąco więc uchyliłam jedno ze skrzydeł okiennych. Odetchnęłam cicho, zgasiłam światło i rzuciłam się na miękkie oraz zimne łóżka. Zasnęłam.

14 września 2029 rok.
Budzik dzwonił i nie chciał przestać. Moje powieki nie chciały się otworzyć więc wyłączenie go sprawiało mi nie lada kłopoty. W końcu jednak się udało. Sen odpłynął gdzieś daleko, musiałam wstać. Słyszałam już jak woda w łazience Cindy szumi uderzając o ścianki prysznica, po chwili i ona mogła usłyszeć te same dźwięki. Umyłam dokładnie zęby, wyprostowałam włosy, nałożyłam makijaż i to wszystko było bardzo proste w porównaniu z wyborem garderoby. Jak zwykle nie zdążę zjeść śniadania w domu. Po długich rozmyślaniach postawiłam na jeansowe rurki, zwiewną koszulę na krótkim rękawie i buty na wysokim koturnie. W końcu mogłam wziąć torbę, pożegnać małą Meg i wsiąść do auta brata. Całą trójką szybko dotarliśmy pod szkołę. Cindy od razu pobiegła do Dean'a i Leili, Scott niemal od razu zagadał do Trevor'a.  Przez chwilę zostałam sama. Rozejrzałam się dookoła i znów dostrzegłam tego chłopaka, było w nim jednak coś innego, wyraz twarzy to na pewno i nie był tak mroczny jak ten z wczoraj.
- Lilith! - usłyszałam słodki głos mojej przyjaciółki, a wtedy dostrzegłam falę, długich blond włosów Malody.
- O Boże! Jak się cieszę! - zapiszczałam i przytuliłam do siebie o wiele niższą dziewczynę, jednak ta nie była sama, obok niej stał wysoki, przystojny, zielonooki ciemny blondyn, a na jego twarzy rysował się lekki zmieszany uśmiech. Mogłam śmiało stwierdzić że był przystojny, nawet bardzo.
- Ach! Lilith poznaj mojego chłopaka... Stefano. Stefano to moja najlepsza przyjaciółka Lilith. - powiedziała Mel, a ja z uśmiechem na twarzy wyciągnęłam dłoń w stronę chłopaka.
- Stefano Salvatore. Miło poznać w końcu dziewczynę o której tak wiele słyszałem. - uścisnął moją dłoń, po czym objął swoją dziewczynę, tak słodko razem wyglądali.
- Lilith Donovan. Mi też miło, szkoda że Mel nie przygotowała mnie na to spotkanie. A to kto? - spytałam gdy czarnowłosy kroczył w naszą stronę.
- A to Damon, brat Stefana, wiesz ten co chodzi z Twoją ciotką. - tak ciotka Emily chodziła z jednym z chłopaków, wiedziałam o niej nie wiele. Wiedziałam że jest ona wampirzycą że również chodzi z wampirem. Chwileczkę! Czyli Stefano też nim jest? Czy Malody o tym wie?! Byłam przerażona. Przedstawili mnie Damonowi, jednak ten nie był tak samo zainteresowany moją osobą jak wczoraj.
- Lilith! Jak miło Cię widzieć! - usłyszałam znajomy mi głos i przez chwilę myślałam ze to Cindy. Jednak bardzo się myliłam. Była to ciotka Emily. Cieleśnie była rok starsza od nas, duchowo było w wielu mojej matki gdyż była jej siostrą bliźniaczką, stąd pewnie ja i C. Dzień był strasznie pokręcony. Strasznie wiele się działo. Spotkałam wielu znajomych i poznałam wielu nowych ludzi. Kim byli Salvatorowie, czy Mel wiedziała o ich rasie? Gdzie podziewała się Rene. Te pytania chodziły po mojej głowie dlatego nie mogłam skupić się na lekcjach, tak samo było w drodze powrotnej. Dopiero w domu doszłam do siebie ustałam na przeciw matki kiedy ta składała ubrania nienarodzonego braciszka.
- Mogę o coś zapytać? - spytałam łapiąc za kilka pieluch i dokładnie je składając przyglądałam się matce. Kiedy skinęłam głową, uśmiechnęłam się delikatnie.
- Kim są Salvatorowie? Czy to wampiry z Twojej przeszłości? - kiedy te pytania padły, spojrzała na mnie wzrokiem zbolałym i pełnym nienawiści. Jej wyraz twarzy zmienił się w grymas bólu. Znałam już odpowiedz, odwróciłam się na pięcie i chciałam wyjść, jednak głos Eleny zatrzyma mnie.
- Wody! Lilith wody mi odeszły! - zawyła niczym syrena alarmowa. Spanikowałam, byłam z nią sama w domu. Scott zabrał Meg do wuja Jeremy'ego, Cindy pojechała z tatą do lasu. Co ja mam teraz zrobić?! Moje oczy padły na matkę, ta krzyczała coraz głośniej, stałam jak wryta.

Rudzia.
Wiem przyczepicie się że jest chaotycznie, ale Lilith jest właśnie chaotyczna, a to jej myśli, więc by oddać bardziej pomysł na jej postać postanowiłam tez tak pisać. Mam nadzieję ze przypadnie Wam do gustu.

wtorek, 25 lutego 2014

Prolog.



Ostatnia kartka z pamiętnika.

„Moje życie wywróciło się do góry nogami, działo się tak wiele. Pamiętnik był ze mną wszędzie, jednak czas to zakończyć, postanowiłam uhonorować ten wpis wspomnieniami. Kilkanaście lat wcześniej życie było łatwiejsze, byłam zwykłą, zadowoloną z życia nastolatką z młodszym, wścibskim bratem który trzymał się problemów jak tonący brzytwy. I wtedy wszystko zaczęło się sypać, śmierć rodziców, narkotyki plus Jeremy, równa się Vicky. Spotkałam Stefana i choć wmawiałam sobie że będzie lepiej wcale nie było, wtedy problemy rozprzestrzeniały się w zastraszającym tempie. Katherine, Klaus, a nawet Damon, potem pojawiła się również Juliette i Ian, namieszali jeszcze bardziej. Silas, Amara i historia z podróżnikami, oraz Nadią. Kath siedząca w moim ciele. Byłam ze Stefanem, potem z Damonem, jednak wszystko zostało zniszczone przez mój pierwowzór. Myślisz pamiętniku że to pewnie koniec, powinieneś doskonale pamiętać że to dopiero początek. Stałam się na powrót człowiekiem, chciałam tego, wręcz tego potrzebowałam i mimo że moje serce biło, to nadal należało do braci Salvatore. Tym razem do Ian, chyba był to najlepszy wybór, wiedziałam to, czułam to i nawet nie wiem jak to się stało że wylądowałam w łóżku z Matt'em, poniosło nas, sama nie wiem, jak mogłam do tego dopuścić i to w dzień kiedy Ian otworzył się i wyznał co do mnie czuje. I znów zaczynało się sypać. Musiałam zniknąć, nie wiedziałam jak mam spojrzeć w oczy Ianowi. Tym bardziej że zaszłam w ciąże z Matt'em. Jeremy skutecznie pozbył się Salvatore, każdego po kolei, a ja mogłam zająć się sobą, wcale nie chciałam ślubu z Donovanem, ale czułam że tak będzie lepiej dla mojego synka. Jeremy również znalazł sobie miłość, starą, ale ciągłą, Bonnie. Wkrótce był i jego ślub. Ale nie ważne o nim. Urodził się Scott. Później Lilith i Cindy, bliźniaczki. Na tym jednak zaprzestaliśmy. Kochałam swoje dzieci, jednak w moich córkach wadziło mi jedno. Wygląd. Wyglądały zupełnie jak ja, nie chodziło tylko o to że są pod odstrzałem Klausa, ale świadczyło to o jednym. Powrót Salvatore. Miały lata i było na prawdę spokojnie, dzieci rosły. Nadal nie umiałam pokochać Matt'a. Jednakże żyliśmy razem dla dzieci. Cztery lata temu narodziła się Megan. Teraz czekam na synka. Czas leci, rany się goją, ale drogi pamiętniku możesz wierzyć lub nie, miłość ta pierwsza, prawdziwa, nigdy nie przemija. Żegnaj na zawsze, już nic nie będzie takie samo.”

11 września 2029 rok.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Postacie pierwszoplanowe.


Główni bohaterowie.


Lilith Donovan.
Wiek : 18 lat.
Data urodzenia : 2 luty 2011 r.
Rasa : człowiek / sobowtór.
Rodzice : Elena i Matt Donovan.
Rodzeństwo : Scott, Cindy, Megan, Sofian.
Zamieszkanie : Monterey.





Ian Salvatore.
Wiek : 23 lata
Data urodzenia : 28 czerwca 1840 r.
Rasa : wampir - demon.
Rodzice : Sophie i Giuseppe Salvatore.
Rodzeństwo : Christian, Damon, Marcus, Stefa, Juliette
Zamieszkanie : Monterey.