poniedziałek, 28 kwietnia 2014

01x10



Oczami Lilith
Siedzieliśmy, nie zmieniając pozycji. Ian cały czas trzymał mnie w ramionach głaskając po głowie. A ja opierałam się o jego klatkę piersiową i powoli się uspakajałam. W końcu udało się. 
- Dlaczego to robisz? - spytałam szeptem, przerywając cisze która ciążyła nad nami od kilkudziesięciu minut. Nie odzywał się, ale nie przerywał też czynności jaką wykonywał. Niestety nie wiedziałam jakiej odpowiedzi mam się spodziewać.
- Lilith. - usłyszałam w końcu i poczułam jak kładzie dłonie na moich ramionach i odpycha od siebie na długość ramion, jednak nie zabrał ich. Patrzyliśmy sobie chwilę w oczy, ale w końcu odpuściłam, chłód jego pięknych, niebieskich oczu mnie przytłaczał i miałam ochotę się zarumienić. Spuściłam głowę i teraz patrzyłam na swoje nogi, jednak nie pozwolił mi na to. Ian ułożył dłoń na moim podbródku i uniósł moją głowę tak bym znów na niego spojrzała, jednak teraz już nie milczał.
- Lili, robię to co uważam za stosowne, nie chce być pytała dlaczego. Bo.. Bo sam nie wiem. Po prostu wiem że nie warto. Nie pytaj mnie o to. - skończył swoją wypowiedz, a ja nie wierzyłam że widzę w jego oczach niepewność, która szybko zgasła. Wstał z miejsca,a ja mimo że chciałam się ruszyć, nie umiałam.
- Ian. - szepnęłam po chwili, ale on jedynie machnął dłonią. Nie zauważyłam kiedy wyszedł z sypialni, bo pewnie zrobił to w wampirzym tempie, jednak usłyszałam jak drzwi trzaskają. I jak mam się z nim dogadać. Jednego dnia jest miły, drugiego ze mną sypia a trzeciego nie chce być szczery. Przeczesałam włosy i wstałam z miejsce, a potem spojrzałam za okno. I co widziałam? Nic, poza swoim odbiciem w szybie i deszczem, którego krople uderzały dziko w metalowy parapet. Wierzyłam Ianowi że mi pomoże, ale czy całe zło się skończy tylko dlatego że tak powiedział. Mężczyzna który chce mieć mnie przy sobie, nie rozpłynie się w powietrzu, będzie żył, w dodatku wiecznie. A ja nie mam sił na ucieczkę, ani dziś, ani za kilkanaście lat.
- Lilith! - usłyszałam krzyk Iana, ale nie był zły. Bo gdy zbiegłam czekał na mnie na kanapie i popijał whisky, a gdy posłałam mu pytające spojrzenie, poklepał miejsce koło siebie.
- Przestań się zamartwiać, słyszę Twoje myśli i mam powoli dość. A wiesz co się dzieje kiedy się złoszczę. - uśmiechnął się, lekko ale to zrobił i nie był to sarkastyczny uśmiech. I ja się uśmiechnęłam, a potem opadłam głowę o jego nogi. Znów gładził moje włosy. Jeśli tak wygląda każde porwanie to żałuje że zostałam porwana dopiero teraz.

Oczami Iana
Bolało, włączenie człowieczeństwa bolało jak cholera. Nie dlatego że bałem się kochać, nic z tych rzeczy, choć trochę też. Wróciły po prostu wszystkie demony jakie próbowałem zamknąć gdzieś głęboko w sobie. Ale byłem gotowy podjąć to ryzyko i wszystko przez tą dziewczynę o czekoladowych oczach i dziwnym upodobaniu do różowego koloru. Złapałem między dwa palce kosmyk jej brązowych włosów i przygadałem się jej przez chwilę, była tak podobna do swojej matki, a jednocześnie tak inna. Odłożyłem szklankę z grubego szkła na stolik i mój wzrok znów pał na Lilith.
- Gdybyś poznała mnie w dziewiętnastym wieku, na pewno byś mnie polubiła. - szepnąłem, a ta zerwała się nagle, czego oczywiście się nie spodziewałem. Wyprostowała się, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i spojrzała na mnie w taki sposób że miałem ochotę się śmiać. Próbowała być groźna, ale na prawdę jej nie wychodziło. 
- Czytasz mi w myślach i nie wiesz.. Że lubię Cię takiego jaki jesteś teraz? I mam teraz ochotę powiedzieć, głupku. Ale wole, nie chwila właśnie to powiedziałam i jestem dumna. - tak wyglądała jak ktoś kto jest z siebie dumny i to bardzo. Przewróciłem oczami, a potem pokręciłem głową, nie chciałem odpowiadać na jej atak "agresji" na moją osobę ale sama się o to prosiła, kiedy to szturchnęła mnie w ramię, ja w wampirzym tempie złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem tak że wpadła prosto w moje ramiona. Złowieszczy uśmiech wślizgnął się na moje usta, uniosłem jedną brew ku górze, przez chwilę po prostu patrzeliśmy się na siebie. Oparła czoło o moje i uśmiechnęła się na prawdę delikatnie, tak delikatnie że i mój uśmiech zelżał, a potem nasze usta nieubłaganie zbliżały się do siebie. Aż w końcu złączyliśmy je w pocałunek, jednak nie tak agresywny i dziki jak nocy w której się kochaliśmy. Ten był intymniejszy, nasze języki odtańczyły wolny, erotyczny taniec, uwolniłem jej dłonie. Poczułem je na swojej szyi, a potem na włosach, już nie pamiętałem jak przyjemny może być dotyk tak bezsilnych dłoni. Starałem się uważać z nią na tyle samo co ona ze mną. Umiejscowiłem dłonie na jej tali, zupełnie tak jakby była z porcelany, a może właściwie była. Oderwałem się od niej, musiałem pamiętać że Lilith musi oddychać. Jej oczy błyszczały i zdawała się być jeszcze piękniejsza.
- Jesteś głodna, słyszę to. - powiedziałem nagle i może była to zmiana tematu, ale i usłyszałem to w jej myślach. Mogła się sprzeciwiać i właściwie robiła to, ja po prostu posadziłem ją na kanapie, a potem zamknąłem się w kuchni.

Oczami Lilith
Zostałam sama na kanapie i przez chwilę na prawdę rozważałam pójście do kuchni, ale zrezygnowałam. Położyłam się wygodnie i włączyłam telewizor. Było mi dobrze. Usta miałam jeszcze gorące, a serce waliło mi jak szalone. Działo się ze mną coś dziwnego, było to uczucie którego nigdy wcześniej nie czułam i choć wiele razy twierdziłam że kocham, teraz wiedziałam że były to błędne myśli. Podniosłam się z miejsca i zerknęłam do kuchni, Ian spojrzał na mnie kontem oka, a ja uniosłam dłonie w geście obrończym i wycofałam się z jego "terytorium". Czy teraz się bałam? Tak, ale już nie Iana, a tego co może mnie spotkać, dziś, jutro czy za tydzień. Starałam się o tym nie myśleć i czasem na prawdę były takie chwilę. Przeczesałam włosy i zaczęłam chodzić po salonie, a potem po holu, chciałam odpocząć, na prawdę potrzebowałam chwili oddechu. I właśnie wtedy poczułam na szyi powiew ciepłego powietrza. Zapach dobrego whisky i mięty pomieszał się ze sobą, nie łudziłam się że to Ian. Strach omotał moje ciało i choć chciałam krzyczeć nie mogłam, puściłam się biegiem, ale ktoś był szybszy. Postać ubranego w jasną koszulę mężczyzny uśmiechała się szyderczo, a jego oczy ani na chwilę nie opuszczały mojej tętnicy. Zrozumiałam. Klaus, nieszczęście przyszło szybciej niż mogłam sobie na to pozwolić. Nie był sam, Ian nie miał szans. Wyczytał w moich myślach co się dzieje, wiedziałam że gdzieś tam walczy.
- Ian! - krzyknęłam przez łzy które cisnęły mi się do oczu, wampir jednak nie był głupi wyciągnął kawałek materiału z kieszeni, poczułam ten rażący, podrażniający moje nozdrza zapach, a potem tylko ciemność i gdzieś w oddali głos Iana, wykrzykującego moje imię. Nie wiedziałam jednak czy to nie sen.
(...)
Leniwie otworzyłam oczy i choć przez chwilę myślałem że to był tylko zły sen, myliłam się. Siedziałam na drewnianym krześle. Moje dłonie były związane za plecami, a nogi do nóg od krzesła. Początkowo nie wiedziałam dlaczego czuje się tak słabo i wtedy zobaczyłam że z mojej ręki wypływa ciemno-czerwona ciecz, prosto do pięknego, srebrnego naczynia. Zaczęłam się szarpać, ale strach i adrenalina powodowały jedynie że krew uciekała ze mnie szybciej. Pomieszczenie było ciemne do czasu aż ktoś wszedł do środka.
- Och kochana nie szarp się, to nie dzień na śmierć. - miał okropny głos i akcent. A jego oczy były tak przesiąknięte nienawiścią że miałam ochotę napluć mu w twarz. Zabrał pojemnik i wyszedł, jednak wrócił po chwili ze szklanką, napiłam się łapczywie, a gorzki i metaliczny smak rozszedł się po moich kubkach smakowych, krew! Zaczęłam pluć, ale poczułam się lepiej, wampirza krew no tak.
- Do zobaczenia jutro księżniczko. - i zostawił mnie tak jak siedziałam, związaną, na krześle i wyszedł z pomieszczenia. Zostałam sama w Egipskich ciemnościach. Jeśli wcześniej twierdziłam że się boję, teraz było jeszcze gorzej. Zamknęłam oczy i choć bardzo tego nie chciałam, poddałam się. Zasnęłam. A śniły mi się te piękne niebieskie oczy, które obiecywały "Pomogę Ci wrócić do domu, obiecuję".


Rud Zia.
Oto ostatni rozdział pierwszego, em jak to nazwać sezonu? Mam nadzieję że się podobał w całości cały sezon jak i ten rozdział. Chcecie bym pisała dalej? A może powinnam odpuścić bo się do tego nie nadaję?Liczę na Wasze opinie.
Mam też do Was prośbę. A dokładnie małe pytanie. 
Czego spodziewacie się po sezonie II? Macie jakieś specjalne życzenia co do tego co się w nim znajdzie? W końcu dzięki Wam to wszystko powstaje. To nie mój pierwszy blog, ale pierwszy na którym jestem tak długo i to wszystko dzięki Wam. Dziękuję. 
Życzę miłej i spokojnej majówki, a przede wszystkim pogodnej :)

wtorek, 22 kwietnia 2014

01x09



Oczami Lilith
Czułam się zagubiona. Sama w tym wielkim domu. Zaczęłam rozglądać się na boki jakbym coś słyszała ale byłam w wielkim błędzie. Przeszłam wolnym krokiem do salonu i usiadłam na kanapie, kuląc się. I teraz wpadł mi do głowy pomysł. Przecież gdzieś tu w domu musi być jakiś telefon, no i są torby Iana. Podniosłam się z miejsca i obiegłam cały dom, a potem rzuciłam się do walizek które zostawił, przez chwilę na prawdę chciałam zobaczyć co jest w środku. Ale potem na myśl przyszedł mi Ian i to że na pewno wyczyta w moich myślach to i owo. Nawet jeśli znalazłabym telefon, nikt nie zdążyłby tu przybyć przed ciemnowłosym. A jak miałaby uciec? Gdzie?! Oparłam się plecami o ścianę i patrzyłam na torbę raz jedną, potem drugą, a potem trzecią. Zrezygnowałam ze swojego głupiego planu, po czym zabrałam swoją torbę i poszłam na górę. Było tu sporo pomieszczeń, ale nie zamierzałam wybrzydzać. Weszłam do pierwszej lepszej sypialni i otworzyłam szeroko oczy. Była wielka, połączona z łazienką. Tapety były w kremowym kolorze od połowy w górę z kwiatkami, a od połowy w dół pokryte drewnem. Łóżko było wielkie, drewniane i posłane w beżowo-brązowych kolorach. Piękne meble, najprawdopodobniej robione na zamówienie kilkanaście lat temu, były obstawione masą zdjęć na których widniała blond włosa dziewczyna. Nie kojarzyłam jej, ale wszystko wskazywało na to była ona siostrą Iana. Po przeciwnej stronie do łóżka stała wielka wanny i przeszklony prysznic, oraz drzwi zapewne prowadzące do łazienki. Wypakowałam swoje rzeczy do pustej komody i przeszłam do łaźni, okazało się że wcale nią nie była. Za drzwiami znajdowała się wielka garderoba. Było tu mnóstwo ciuchów i wyglądały na dawno nieużywane. Jednak nie tym teraz chciałam się zajmować. Bardzo pilnie musiałam na toaletę, ale takowej nie widziałam. Ciekawe czy Ian obrazi się jeśli nasikam do wanny. W tamtym domu była bynajmniej ubikacja. Usiadłam na skraju wanny i myślałam przez chwilę. Z tego co wiem wampiry ich nie potrzebują, ale mógł o tym pomyśleć. Spojrzałam za okno, nie było jeszcze samochodu Iana, ale mimo to mną i tak targały pytania. W końcu nie wytrzymałam, wysiusiałam się do wanny.

Oczami Iana
Nie byłem pewien czy powinienem zostawiać dziewczynę samą w domu. Ale nie mogłem zabrać Lilith na polowanie, no i nie mogłem z niego zrezygnować w końcu nie chciałem jej skrzywdzić. Wsiadłem w samochód i ukryłem go w jednym z zaułków przy klubie. Jeśli chcesz się gdzieś pożywić zawsze wybieraj zatłoczone miejsca gdzie wszyscy są pijani i sami pakują Ci się pod kły. Wszedłem do środka przeciskając się między tańczącymi i spoconymi ludźmi prosto do baru gdzie niemal od razu zamówiłem trzy kolejki whisky, które wypiłem raz po raz. Koleś obok popatrzył na mnie nieco zdziwionym spojrzeniem, ale jedyne co dostał w odpowiedzi to lekki uśmiech, który był opisywany przez moją młodszą siostrę jako cwaniacki. Nagle poczułem okropny ból w okolicach skroni. Nie wiem z czym nawet miałbym to porównać. Zacisnąłem palce na krawędzi blatu. A potem? Ciemność. 
Wyprostowałem się z zadowoloną miną. Po dwustu latach w końcu się doczekałem. Kącik ust powędrował ku górze. Omiotłem lodowatym spojrzeniem całą salę. Tak się bawi XXI wiek? Ja skończyłem swoją karierę na początku XIX. Ale ten czas szybko leci. Poczułem lekki ucisk w głowie, świetnie. Ian zaczynał się kręcić, a w dodatku od dłuższego czasu nic nie jadł. Znaczy ja nie jadłem. A Ian? W zasadzie to ja, moja druga podświadomość. Moje spojrzenie wylądowało na drzwiach do męskiej toalety. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Spokojnym krokiem przemierzyłem odległość między barem a drzwiami. Pchnąłem je z łatwością. W środku była całująca się para.
- W miejscu publicznym, nie kulturalnie.-rzuciłem, kiedy ręka młodzieńca wsunęła się pod materiał sukienki dziewczyny. 
- Odpieprz się dupku.-warknął w moją stronę. Na co ja jedynie pokręciłem głową i bez ostrzeżenia szarpnąłem go za ramię. Nie musiałem wiele robić, aby dziewczyna siedziała cicho, sparaliżowana. Jak to dobrze mieć swoją moc z powrotem. Uniosłem tego... osobnika o kilkanaście centymetrów w górę. Ten zacisnął palce na mojej dłoni, desperacko pragnąc powietrza. Otworzyłem delikatnie usta, tak samo jak mężczyzna Po chwili jego dusza przepływała z jego ciała do mojego. Bezwładne, zimne ciało denata opadło z łoskotem na ziemię, a ja? Przeniosłem swój wzrok na kobietę. Moje oczy były czarne, zimne, bezwzględne.
- Nie lubię jak się kręcicie.-wyszeptałem lekko chrapiącym głosem. Podczas posiłku zmieniałem się z spokojnego Matthieu w instynktownie działającego drapieżnika. To samo zrobiłem z duszą kobiety, a potem bez opamiętania do ostatniej kropli wypiłem ich krew. Zabrudzona jakimiś chemikaliami, ale znośna. Podniosłem się z zakrwawioną twarzą, kły nadal były na zewnątrz, a skóra pod oczyma popękana. Nagle do mojej głowy napłynęło milion myśli.
Ocknąłem się z dziwnego snu na jawie i spojrzałem na dwie postacie leżące bez życia na zimnych i mokrych kafelkach. Co ja zrobiłem? Co się ze mną działo? Czy to ja? I jak znalazłem się w łazience. Spojrzałem na telefon i na godzinę. Cholera! Powinienem  wracać. Jednak nie to mnie teraz martwiło, w końcu Lilith była raczej bezpieczna. Co działo się ze mną? To pytanie dręczyły mnie bez przerwy. Podniosłem głowę i spojrzałem na lustro. Popękania na dolnych powiekach zniknęły i kolor oczu również wrócił do normy. Zmyłem krew z twarzy, jednak tej z ubrania nie umiałem się pozbyć. Ciała dzieciaków wcisnąłem do jednej z kabin, a potem najszybciej jak umiałem opuściłem lokal kierując się prosto do swojego auta. Chwilę potem jechałem do domu, a kolejne kilka minut później już parkowałem przed nim. Byłaś teraz w niebezpieczeństwie i to ja byłem jednym z zagrożeń.
- Jestem! - wrzasnąłem i wiedziałem że jesteś u góry. Wziąłem swoje torby i również się tam udałem, wrzuciłem je po drodze do sypialni którą zawsze zajmuje, a potem wszedłem do Twojej. Zdziwiło mnie to co robiłaś. Myłaś wannę, ale kiedy przysłuchałem się Twoim myślom, poznałem powód.
- Na prawdę? Nasikałaś do wanny? - nie panowałem nad tym, szyderczy śmiech wypłynął z mojego gardła, a potem w wampirzym tempie znalazłem się na małej krwistoczerwonej kanapie.
- A co Twoim zdaniem miałam zrobić?! - jej krzyk był jeszcze zabawniejszy, a w połączeniu z rumieńcami było nawet ładnie, żeby nie powiedzieć słodko. Pokręciłem lekko głową, próbując wyrzucić z głowy wszystkie złe myśli o tym co dziś się stało. Udało się, kiedy to Lilith usiadła na kanapie obok mnie.
- Chce zadzwonić.

Oczami Lilith
Wiedziałam że nie spełni mojego marzenia, nawet się nie łudziłam, ale chciałam powiedzieć komuś z rodziny że jest ze mną wszystko okay, by się nie martwili, chyba nie oczekuję zbyt wiele. Widziałam zamyślenie na twarzy chłopaka, wiedziałam że jest późno, ale mogłam przysiąc że Scott nie śpi. Widziałam jak Ian w końcu poddaje się i wyciąga z kieszeni dotykowy telefon.
- Masz minutę. - podał mi telefon ale nie ruszył się z miejsca, no tak będzie to kontrolował i nie miałam co do tego wątpliwości. Jednak nie dbałam o to teraz. Wybrałam numer brata, po kilku sygnałach w końcu odebrał.
- Tak? - usłyszałam zaspany głos Scotty'ego a w moich oczach niemal od razu pojawiły się łzy, kto pomyślał że na łożu śmierci zrobię się sentymentalna.
- Cześć tu Lilith, na prawdę nie mam czasu na zbędne wyjaśnienia. Chce byś wiedział że nic mi nie jest, mam się dobrze i na razie nie wrócę, ach no i chce byś wiedział ze kocham Was, nadal i wszystkich... - urwałam gdyż głos zaczął mi drżeć, a Ian spojrzał na mnie tym swoim chłodnym spojrzeniem.
- Lilith gdzie Ty do cholery jesteś?! Lilith! Lil! - słyszałam go, nie musiał tak krzyczeć, powstrzymałam się od tego by się nie wygadać gdzie jestem i po prostu rozłączyłam się. A Ian niemal od razu wyłączył telefon, wyciągnął kartę i połamał ją na kilka części. Spojrzał potem na mnie i niepewnie przyciągnął do swojej klatki piersiowej, a ja bez chwili zawahania wtuliłam się w nią płacząc cicho. Miarowo i wolno głaskał mnie po włosach, milczeliśmy.
- Pomogę Ci wrócić do domu, obiecuję. - szepnął w końcu, a ciepło jakie płynęło w jego głosie było dla mnie czymś dziwnym niespotykanym. Nie odezwałam się, nie miałam na to siły. Jednak wierzyłam mu, wierzyłam jak nikomu wcześniej. Pomoże mi żyć.

Rud Zia.
Mam nadzieję że nie jesteście przerażeni i nie uciekacie z krzykiem. Coś dzieje się z Ianem i jak widzicie nie był sobą, a w dodatku nie pamięta tego, od razu muszę zaznaczyć że część mojej wypowiedzi pochodzi z nk. A autorką tego jest sama twórczyni Iana ♥ Żeby nie było zgodziła się Emi Ly dziękuję Ci za tego cudownego mężczyznę. 

czwartek, 17 kwietnia 2014

01x08



Oczami Iana
Sam nie wiem co mną kierowało, ale kiedy wstała z łózka pogłębiając nasz pocałunek, wiedziałem że daje mi tym znać że myśli o tym samym co ja. Moje dłonie wylądowało na jej biodrach. Jej dłonie zaś dotykały mojej klatki piersiowej, a nasze pocałunki stały się intensywniejsze, namiętniejsze, bardziej dzikie niż wcześniej. Przygwoździłem ciało dziewczyny do ściany, całkowicie zapominając o jej kruchości. Jednak nie protestowała. Zerwałem z niej ubranie i pchnąłem na łóżko. Po czym pochyliłem się nad jej pół nagim ciałem i zacząłem całować jej wargi, żuchwę, szyję i dekolt, dotykając każdego skrawka jej ciała. Na sekundę oderwałem się od tej jakże zajmującej czynności, by zdjąć z siebie ubranie, a ta rozebrała się do końca.
(...)
Obudziłem się pierwszy, moje spojrzenie trafiło na nagie ciało Lilith i od razu pożałowałem, wiedziałem że nie powinienem pozwolić sobie na taki typ zabawy. Najciszej jak mogłem podniosłem się z łóżka i włożyłem swoje wczorajsze ubranie, a potem przykryłem dokładnie dziewczynę, cienką kołdrą i już dochodziłem do drzwi, gdy nagle się obudziła.
- Hej.. - usłyszałem cichy i zachrypnięty głos dziewczyny, a gdy się odwróciłem siedziała na łóżku, szczelnie okryta kołdra. Uśmiechała się lekko i ja to uczyniłem.
- Cześć.. Będę na dole.. - rzuciłem i niemal od razu puściłem się w wampirzym tempie na dół. Bo co niby miałem jej powiedzieć? Fajnie było, ale i tak muszę skazać Cię na śmierć? Choć tak bardzo przypominasz mi moją byłą, jesteś od niej o niebo lepsza, ale no cóż, interesy to interesy, wybacz? Nie powinno mi nawet zależeć, nie wie co jest ze mną nie tak. Znalazłam się w kuchni i od razu sięgnąłem po woreczek z krwią, jednak jeden nie ukoił mojego pragnienia. Bo oprócz krwi potrzebowałem też ludzkiej duszy by zaspokoić swoje demoniczne pragnienie. Jednak nie miałem teraz na to czasu. Przeczesałem czarne włosy, nieco je układając, a potem wyciągnąłem z lodówki jajka i zabrałem się za jajecznice. Może i umiałem gotować ale nie zawsze mam na to ochotę. Aromatyczny zapach rozszedł się po kuchni, a ja sięgnąłem po talerz i nałożyłem jedzenie, odstawiając go na stół. Z boku wylądował sok i para sztućców.

Oczami Lilith
Wstałam z łóżka i skierowałam swoje kroki do łazienki, myśl o ostatniej nocy przyprawiała mnie od dreszcze i przyjemne uczucie w podbrzuszu znów wróciło. Westchnęłam ciężko i puściłam gorącą wodę pod prysznicem, a potem weszłam pod fale gorącego strumienia. Miałam w planach długą kąpiel, ale szybko z niej zrezygnowałam, a gdy zobaczyłam swoje odbicie, wytrzeszczyłam oczy. Na moim brzuchu widniał siniak i trzy zadrapania, tak samo było na ramieniu. Wzdrygnęłam się lekko i przejechałam opuszkami palca po ranie , po czym skrzywiłam się. Nie chciałam jeść ziemnego śniadania, więc szybko wytarłam się, uważając na rany. Pomalowałam się i uczesałam, a potem weszłam do sypialni i ubrałam bieliznę. Wybrałam jeansowe, jasne spodnie i białą bokserkę. Musiałam ubrać coś by nie pokazać tego co mi zrobił. W końcu nie miałam mu tego za złe, było mi wręcz przyjemnie. Ubrałam luźny sweter i wybiegłam z pokoju.
- Ale pachnie... - szepnęłam, wciągając piękny zapach jajecznicy, o ile się nie mylę ze szczypiorkiem. Kiedy on chodzi na zakupy? Przeczesałam włosy i zabrałam się za jedzenie, jednak zaprzestałam gdy wzrok Iana zaczął mi ciążyć. Wyprostowałam się i posłała mu pytające spojrzenie. Obszedł stół i ustał za moimi plecami po czym odkrył moje ramię, no tak jego czarodziejskie, czary mary i czytanie w myślach. Zerknęłam na niego przez ramię i widziałam że jego rysy twarzy stężały.
- Wiedziałem że to był głupi pomysł. - wyrzucił w końcu z siebie, a potem usiadł przy stole na przeciwko mnie, a ja siląc się na szczerość, uśmiechnęłam się delikatnie i chyba wyszło mi to całkiem dobrze.
- Przestań.. - machnęłam ręką, po czym podciągnęłam sweter by zakryć ramię, prawie już o tym zapomniałam kiedy widziałam jego niebieskie oczy. Boże czy to jest możliwe? Żeby mi się podobał? Być może. Jadłam w ciszy i on się nie odzywał. Gdy skończyłam jeść, bez słowa zabrał moje brudne naczynia, a potem także milcząc wyszedł do salonu. Co miałam mówić? Że może on żałuje, ale mi wcale nie jest z tego powodu przykro? Sama nie wiem o co mu chodzi. Weszłam do salonu najciszej jak umiałam, stał przy oknie wymachując kluczykami do auta, a gdy zakaszlałam odwrócił się w moją stronę.
- Wiem że może popełniam swój największy życiowy błąd, ale... Masz pięć minut na spakowanie się, a potem uciekamy. - patrzyłam na niego jak głupia, a ten wypuścił ciężko powietrze z płuc i wskazał na schody, nie wiedziałam czy powinnam pytać o konsekwencje, ale jego wyraz twarzy mówił jedno "słyszę Twoje myśli, idź" więc nie zaczynałam zbędnej konwersacji po prostu pobiegłam na górę, wrzuciłam do torby wszystkie potrzebne mi rzeczy, a dokładnie wszystkie które tutaj miałam. A gdy zeszłam na dół, Ian stał z dwiema torbami w ręku i wcale nie byłam ciekaw co jest w środku. Wyszarpnął z mojego objęcia torbę i ruszył się w stronę w stronę wyjścia. Stałam jak głupek, więc się obejrzał i jęknął głośno. Widziałam że coś mówi, jednak nie słyszałam tego. Mogłam przysiąść że była to wiązanka słów których wole nie słyszeć. Przed domem stało auto, czarne i sportowe, o ile się nie mylę był to mercedes. Wsadził torby na tylne siedzenie, a potem widząc że się nie ruszam, pociągnął mnie za rękę prosto do samochodu do którego oczywiście mnie wepchnął. Zapięłam pasy i tyle widziałam stary, opuszczony dom w środku lasu.

Oczami Iana
Wiedziałem że robię źle, niszczę całe swoje plany, ale sam nie wie jak to się stało, moje człowieczeństwo po prostu włączyło się i nie dość że przypomniałem sobie że Klaus jest napuszonym dupkiem który nie może dostać tego co chce, to pomyślałem sobie jeszcze że ta dziewczyna w ogóle nie zasługuje na taki los, nie zasługuje na to by Klaus od tak mógł sobie zabierać jej krew w każdej chwili. Chyba zapomniał że jego dziecko jest chodzącym dawcą krwi, która pomoże mu w przemianie wilkołaków w hybryd.
- Dokąd jedziemy? - spytała Lilith, a ja włączyłam muzykę tak cicho że mogła nawet jej nie słyszeć. Oparłem się wygodnie o fotel i wyjechałem z lasu, miałem plan, prosty ale i niebezpieczny. Klaus mógł znaleźć nas wszędzie, gdzie tylko chciał. W końcu tu też nas znalazł, choć zajęło mu to trochę czasu.
- Pomyślałem o Portland. - rzuciłem i spojrzałem na nią. Była zdezorientowana, ale cóż się dziwić, jeszcze kilka dni temu zapewniałem ją że wpadnie niebawem w łabska Klausa. A teraz co? Ryzykuje życie rodzeństwa. Sam nie wiem po co za wszelką cenę chce ich niańczyć. Od dawna radzą sobie świetnie z pierwotnymi. Rebekah nigdy nie była wrogiem, Elijah z tego co wiem teraz kręci z matka Lilith, Kola zabili i choć wrócił do żywych nie mści się tylko szaleje z jedną z przyjaciółek Donovanówny. A Finn cóż jemu się nie poszczęściło. No i Klaus? Wierze że są na tyle duzi by sobie z nim poradzić. Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą podróż, gdyż Lilith prawie całą przespała. Ale szczerze powiedziawszy nie żałuje, mogłem spokojnie kontrolować jej sen, bym przypadkiem nie musiał oglądać różowych kucyków pony, którymi galopuje przez tęczę. Nie obudziła się nawet kiedy zatrzymywałam auto. Wziąłem walizki i samą zainteresowaną, która jedynie przetarła oczy i spała dalej. Dom należał do naszej rodziny odkąd pamiętam, ale tylko ja miałem kluczę do tej posiadłości. Przecież po wyjeździe z Mystic Falls musiałem się gdzieś udać. Nie trudziłem się zbytnio otwierając drzwi z dziewczyna na rękach, która raczyła otworzyć oczy dopiero kiedy je zamykałem. Więc postawiłem ją na posadzce, a ta nieco zmieszana rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Znajdź sobie jakiś pokój. Zostajesz sama. Muszę się pożywić. - po tych słowach odwróciłem się na pięcie, wypowiedziałem kilka słów po łacinie, dzięki czemu przez godzinę będzie tu bariera, żadne stworzenie paranormalne tu nie wejdzie. Więc wyszedłem zostawiając ją samą.

Rud zia.
Mam nadzieję że Wam się podoba, bo mi nawet. Ale nie lubię być nieskromna :P Dziękuję za komentarze, myślę że mnie nie zawiedziecie i tym razem. Pozdrawiam i całuję. 
Dodatkowo życzę Wam miłych, rodzinnych świąt, byście nie musieli iść do pracy tak jak ja -.-
Informuje też iż usunęłam bloga not-tell-no.blogspot.com nie mam czasu na prowadzenie go, może kiedyś wrócę.
Ps. Podoba się Wam nowy szablon? :)

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

01x07



Oczami Lilith.
Kolejne dni były raczej zwyczajne. Ian robił mi śniadania i kolacje, zawsze o punkt czternastej był obiad. On upijał się, a raczej próbował każdego dnia. A ja zamykałam się w pokoju cicho popłakując. Tęskniłam za rodziną nie ważne jaka ona była. Mama, która wiecznie marudzi na nasze zachowanie. Ojciec, który nie lubi się nami interesować. Scotty, który jest najukochańszym, a jednocześnie najwredniejszym bratem na świecie, Cindy, która doprowadza mnie czasem do szału i dwa małe stworki za którymi tęsknię najbardziej. Są też przyjaciele, których tak bardzo kocham. Tego ranka jak zwykle poczułam zapach naleśników. Ian dobrze wiedział że je uwielbiam. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i związałam włosy w warkoczyk. Zanim opuściłam łazienkę umalowałam się. W pokoju ubrałam na siebie jeansowe spodnie i czarną bokserkę, której tak bardzo nie lubiłam. Zbiegłam na dół po schodach i wbiegłam do kuchni z lekkim uśmiechem na twarz. 
- Cześć. - rzuciłam w jego kierunku i usiadłam przy blacie, od razu sięgnęłam po sok pomarańczowy, a na moim talerzu wylądował naleśnik.
- Hej. Coś nie tak? - spytał, a ja uśmiechnęłam się nieco entuzjastyczniej. Złapałam za cukier i obsypałam nim słodki placek. 
- Nie tak? Jem śniadanie, zrobione przez faceta który mnie porwał. Wszystko w porządku. - wzruszyłam ramionami i zaczęłam jeść śniadanie. Jadłam w milczeniu, po chwili zostałam w kuchni sama. Każdemu z nas potrzebna jest chwila samotności. Śmierć Ruby wpłynęła dobrze na atmosferę w domu. Może nie jest idealnie. Nie jemy razem posiłków, nie oglądamy rodzinnych komedii i nie spędzamy wieczorów na długich rozmowach o życiu. Ale bynajmniej staramy się nie wchodzić sobie w drogę. Jeśli jest to w ogóle możliwe. Skończyłam śniadanie i wrzuciłam naczynia do zlewu. Przeszłam do salonu, był pusty, co oczywiście mnie zdziwiło. Dałabym sobie rękę uciąć że właśnie tu udał się Ian. Wzruszyłam lekko ramionami i spojrzałam w stronę schodów. Drzwi pod nimi były uchylone. Wiedziałam że nie powinnam tam wchodzić ale moja ludzka ciekawość zwyciężyła. Starałam się być cicho, ale nie było to łatwe. Gdy zeszłam na dół Ian już na mnie patrzył. Paliło się tu tylko jedne światło, a w jego zasięgu siedział cały we krwi chłopak.
- Przyszłaś zobaczyć kto nas odwiedził, Lilith? - głos Iana wcale nie był miły, wręcz przeciwnie było w nim tyle jadu. Chciałam odwrócić się na pięcie i uciec, ale gdy tylko o tym pomyślałam, podszedł do mnie w wampirzym tempie i ściągnął całkowicie na dół. Gdy staliśmy przed naszym "gościem" nadal mnie nie puszczał. Nieco mocniej zacisnął dłoń na moim ramieniu przez co skrzywiłam się z bólu, ale nie był tym jakoś zbytnio zainteresowany.
- To pies Klausa, wyobrażasz sobie że ten dziwak zamierzał nas sprawdzać. Masz ochotę go zabić? Czy sam mam się tym zająć? - w jego oczach błyszczało coś, coś co widzi się w oczach zabójców w tych kryminalnych filmach. Chyba oszalał jeśli sądził że potrafiłabym kogokolwiek zabić!
- Racja, ja się tym zajmę. - jak on to robi że słyszy moje myśli?! Odepchnął mnie na bok bezceremonialnie i bez mrugnięcia okiem oderwał głowę mężczyźnie. Ciarki przeszły przez całe moje ciało. A oczy za szczypały mnie od napływających łez, które na siłę próbowałam trzymać w sobie.
- Wracaj na górę. - zażądał, a ja nie zamierzała się sprzeciwiać, puściłam się biegiem na parter, a potem od razu wbiegłam schodami na piętro, prosto do swojego pokoju. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, schowałam się cała pod kołdrą, chowając pod nią każdy kawałek ciała. I dopiero teraz pozwoliłam sobie na łzy. I to takie dziwne że zaledwie kilka dni temu, zanim zabił Ruby myślałam że jest w nim nutka człowieczeństwa. Która zapewne już dawno opuściła jego chory rozum. Wtuliłam się w jedną z poduszek i siląc się na dyskrecję, płakałam dalej. Nie wiedziałam o czym mam myśleć, gdyż czułam że cały czas siedzi w mojej głowie i nijak mogłam go stamtąd wyrzucić. Byłam bezsilna. W naszej dwójce to ja byłam ofiarą.

Oczami Iana
Wiedziałem że to całe przedstawienie będzie dla niej zbyt wstrząsające, ale powinna wiedzieć że piwnica jest miejsce do którego nie wolno jej wchodzić. Spojrzałem na głowę, która poturlała się po ścianę i w wampirzym tempie podszedłem do niej i podniosłem za włosy. Wilkołaki nie powinny się tu kręcić, nie ważne czy przysłał je tu Klaus czy nie. Położyłem głowę na kolana wilkołaka, a potem po prostu podpaliłem jego ciało, nie miałem czasu na zabawianie się z jego zwłokami w jakieś zakopywanie. Wytarłem dłonie w szmatkę w kuchni, a potem udałem się na górę. Słyszałem jak Lilith płaczę. Nie żeby zrobiło mi się jej przykro, ale to było dość denerwujące. Otworzyłem drzwi do jej tymczasowej sypialni bez zaproszenia i podszedłem do łóżka, na którego skraju zasiadłem.
- Nie płacz. - wydusiłem w końcu z siebie i ściągnąłem z jej głowy kołdrę. Płakała, a jej cała twarz zalana była czarnymi zaciekami.
- Chciałem po prostu uświadomić Cię że nie wolno Ci tam wchodzić. Jejku! Kobiety zawsze musza wtykać nos w nieswoje sprawy. - lubiłem narzekać, ale taka była już moja natura. Położyłem się obok dziewczyny i podłożyłem sobie dłonie pod głowę. Widziałem jej zdziwienie, było to dość komiczne, zupełnie tak jakby nigdy nie leżała obok mężczyzny. Westchnąłem ciężko.
- Mogę zadać Ci pytanie? - spytała nieśmiało, a ja już znałem jego treść, nie była zadowalająca ale zgodziłem się, skinięciem głowy.
- Dlaczego taki jesteś? - zamknąłem oczy, jednak słyszałem ze dziewczyna podnosi się do pozycji siedzącej, czułem też że przygląda mi się uważnie. 
- Zmieniłem się w wampira rok przed moim rodzeństwem. Przeżyłem wojnę, to ona kształtuje ludzką psychikę. Po powrocie do domu miałem poślubić niejaką Clementine Forbes, wyglądającą zupełnie tak samo jak Twoja urocza ciotka Caroline. Jedna zdradziła mnie z Thomasem Fellem. Zabiłem ich obydwóch. Przez wiele lat żyłem w samotności. Co jakiś czas odwiedzając moja rodzinę, jestem inny i to chyba wpłynęło na to że nigdy nie połączyliśmy się w pełną rodzinę na dłużej. Dopiero w czasach Twojej matki wróciłem do Mystic, myślałem że na chwilę, ale kiedy ją poznałem wiedziałem że zostanę tam na stałe. Dla niej.

Retrospekcje rok 2012.
Siedziałem na jednym z foteli przyglądając się jak ogień obejmuje swoimi językami spore kawałki drewna w kominku. Odkąd mieszka z nami wampirza Emily, siostra Eleny. Jermey jej ludzki brat oraz sama ona która od niedawna znów jest człowiekiem kominek zawsze wydziela z siebie to przyjemne ciepło. Juliette dba o ten dom jak nigdy wcześniej.
- Gdzie Damon!? - usłyszałem nad uchem głos nieźle wkurzonej Emily, a moje wargi wygięły się w uśmiech. Wiedziałem że będzie miała z nim problemy. Z facetami naszego pokroju zawsze są problemy. Swoją drogą dziwne że związała się z byłym swojej siostry. Ale w wampirzym świecie wszystko jest możliwie.
- Skąd mam wiedzieć? Może w Grill? - odpowiedziałem spokojnie i dopiłem moja whisky. Wyszła z pensjonatu, a do środka weszła Elena i moje całe przemyślenia poszły na marne. Elena była ze Stefanem, kiedyś też z Damonem, a ja sam, cóż nie wierze w to, ale zakochałem się w niej. Pierwszy raz od chwili gdy tak bardzo kochałem Clementine.
-Musimy porozmawiać. - rzekła rzeczowym tonem, a ja wstałem z miejsca. Podeszła do kominka, wyglądała na rozbitą. Miałem wielką ochotę podejść i ją po prostu przytulić. Jednak powstrzymałem się.
- Nie wiem jak to się dzieje.. Ale nie umiem nie myśleć o Tobie Ian. Kocham Cię, kocham jak nikogo wcześniej. - te słowa wywołały na mojej twarzy wielki uśmiechem, a potem podszedłem do ludzkiej dziewczyny i po prostu złączyłem nasze usta w pocałunek. Kochaliśmy się całą noc korzystając z tego iż Emily zabrała Damona i Stefana na polowanie, a Jeremy jak zwykle siedział u Bonnie. Gdy rano otworzyłem oczy, nie było jej przy mnie, jednak nadal czułem zapach jej ciała. Wiedziałem że musimy się spotkać. Ubrałem się czym prędzej, a potem udałem się do domu Bonnie. Gdy nie było jej u nas siedziała u Bon Bon, swojej najlepszej przyjaciółki. Zapukałem kilkukrotnie, przez chwilę nikt nie otwierał, a gdy złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi za nimi stanął zdeterminowany Jeremy.
- Jest Elena? - spytałem formalnie choć czułem jej zapach, jej, Bonnie jak i Matta.
- Jest, ale... Nie wiem jak Ci to powiedzieć... Ian, przyjaźnimy się i... Ach nie będę kręcił. Elena nie chce Cię znać, nie chce Cię widzieć. Masz zniknąć z jej życia. W końcu jest człowiekiem i ma zaznać ludzkiego życia. - zamknął mi drzwi przed nosem, a ja patrzyłem na drewnianą dyktę jak otępiały. Mogłem walić w drzwi i pozabijać ich wszystkich. Ale wystarczały słowa młodego Gilberta bym wyłączył człowieczeństwo i odszedł z Mystic Falls na dobre.

Teraźniejszość.
Skończyłem swoją opowieść i spojrzałem na Lilith kontem oka, wytarła już oczy i miała otwartą buzię, a gdy poczuła że się na nią patrze szybko ją zamknęła.
- Czyli nie jesteś zły do szpiku kości. - skwitowała, a ja wstałem z łóżka i zaśmiałem się gorzko.
- Kiedyś nie byłem kochana, kiedyś. - powiedziałem z lekkim uśmiechem, takim prawie niezauważalnym, a ona szybko złapała za moją dłoń, najpierw spojrzałem własnie na jej rękę, a potem na twarz na której urodził się uśmiech.
- Przecież nie możesz skreślać swojego człowieczeństwa przez moją matkę, jejku wiemy że jest idiotką, ale minęło tyle lat. - przewróciłem oczami, pochyliłem się tak nisko że nasze twarze dzieliły centymetry. 
- Nie próbuj mnie zmieniać Lilith.. - czułem że jej wzrok zjeżdża na moje wargi, mój też na sekundę zjechał na jej. Nie zamierzałem się teraz nad tym zastanawiać, po prostu złączyłem nasze usta w pocałunek.

Rud Zia.
Mam nadzieję że tym wpisem naświetliłam Wam co nie co z życia Iana, nie chce od razu prezentować całej jego kreacji, gdyż wole by było on tajemnicą. 

wtorek, 8 kwietnia 2014

01x06



Oczami Lilith
Nie wiedziałam jak mam się bronić, nawet nie wiedziałam czy mam na to ochotę. Może śmierć będzie wybawieniem. Blondynka zamknęła na chwilę powieki, a gdy je uchyliła, jej oczy były czarne jak smoła i nadal wlepiały się w moją osobę.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem... - wyszeptała z lekkim pomrukiem i pochyliła się nad moja twarzą, rozchylając delikatnie wargi, a ja zaczęłam krztusić się, choć nie wiedziałam do końca czym.
- Zostaw ją Ruby! - usłyszałam gdzieś w oddali głos Iana, jednak dziewczyna nie odpuszczała, do czasu aż Ian siłą odciągnął ją i cisnął na ścianę z oknami. A ja po prostu zsunęłam się na ziemię i zaczęłam oddychać nieco ciężej. 
- Myślisz że trzymam ją tu dla przyjemności?! Gdyby mógł dawno bym ją zabił! Jeny! Ruby pomyśl czasem! Tępa idiotko... - demonica wysłuchała tego co do powiedzenia ma czarnowłosy, a potem po prostu wyszła, a ten spojrzał na mnie badawczo. Obiegając zimnym wzrokiem całe moje ciało. A gdy się upewnił że żyje i niby mam się dobrze, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Patrzyłam przez chwilę na drzwi, a potem po prostu wstałam z miejsca i potarłam szyję. Przełyk zdawał się nieprzyjemnie szczypać. Chwyciłam butelkę wody która stała tu już wcześniej i dopiłam ciecz do ostatniej kropli. Nieprzyjemne uczycie nie minęło, jednak poczułam się nieco lepiej. Nie rozumiałam o co dokładnie chodziło Ruby, przecież z naszej trójki, to ja byłam najbardziej pokrzywdzona. Podeszłam do okna i usiadłam na szerokim parapecie. Oparłam czoło o zimną szybę, co dało mi nieco ukojenia, ogarniając moje rozgrzane czoło lekkim chłodem. 
(...)
Patrzyłam na krajobraz za oknem, poza drzewami nie było tu nic na czym można zawiesić oko. Nawet zwierzęta nie podchodziły tu zbyt blisko. Nie na tyle blisko by można było się im przyjrzeć. 
- Lilith. - usłyszałam głos wampira, wiec odwróciłam się natychmiastowo, a włosy na chwilę przysłoniły mi twarz. Nie pytał czy może wejść, nie silił się też na ludzkość. Usiadł na parapecie obok mnie i patrzył przez chwilę na zamykające się drzwi. I przysiądź mogę że nie był to przeciąg! Spojrzałam na niebieskookiego, a ten spojrzał na mnie tym swoim pustym i zimnym spojrzeniem. Przez chwilę walczyłam z tym by nie odwrócić wzroku, jednak w końcu przegrałam.
- Ruby już nic Ci nie zrobi. Jesteś dla mnie ważna. Jesteś zapłatą za bezpieczeństwo mojego rodzeństwa. Będę o Ciebie dbał, do chwili aż nie będziesz pod moją opieką. - po tych słowach odgarnął włosy z mojej twarzy i przez moment na prawdę myślałam że się uśmiechnie, jednak tego nie zrobił, ja owszem. 
- Komu mnie oddasz? Czemu mnie? - spytałam nagle i nie wiedziałam właściwie czy chce to wiedzieć. Odwrócił ode mnie wzrok, wlepiając go znów w drzwi. Zrobiłam to samo.
- Klaus.. Klaus potrzebuje krwi sobowtórów. A czemu Ciebie? Obserwowałem Ciebie jak i Twoją siostrę od chwili Waszych narodzin, wydawałaś się nieco mniej konfliktowa. - wzruszył ramionami, a ja wiedziałam że na myśl mu przyszło że bardzo się mylił, owszem Cindy może lata po Monterey z kołkami i bronią na inne paranormalne stworzenia, ale potrafi się przystosować i pewnie chętnie oddałaby swoje życie. Nie była jakąś masochistką, chociaż... Sama nie wiem. Skinęłam głową na znak iż rozumiem. A ten wstał i wskazał palcem na drzwi, przez chwilę myślałam że chce mi uświadomić że wychodzi, ale on tą czynnością je odtworzył, a potem wyszedł i bez dotykania wymalowanego drewna zamknął je. Nawet nie zamierzałam udawać że tego nie widziałam. Nie sądziłam że wampiry mają taką moc. Przeczesałam włosy, czułam się zupełnie tak jakby mi ulżyło. Ciekawe dlaczego? Nie powinno tak być. Przeniosłam się z parapetu na łóżko, skuliłam się w kłębek. Choć myślałam że nie jestem zmęczona, myliłam się. Gdy tylko zrobiło mi się nieco cieplej, zamknęłam wolno powieki i odpłynęłam do krainy snu, prosto w objęcia Morfeusza.

Oczami Iana
Lilith na swój sposób była lekkomyślna, a to na pewno nie był przejaw odwagi. Musiałem ją chronić, teraz odgrywała w moim życiu ważną rolę, czy tego chce czy nie. Zbiegłem po schodach i wstąpiłem do salonu gdzie siedziała Ruby sącząc moją whisky. Miałem ochotę coś powiedzieć jej na ten temat, jednak wiedziałem że mała kłótnia i stracę nad sobą kontrolę. 
- Uspokoiłeś swoje zwierzątko? - spytała tym swoim sarkastycznym głosikiem, a ja napełniłem szklankę bursztynowym trunkiem i ustałem przy oknie, jednak mój wzrok wlepiony był w blondynkę. Jak to się dzieje że irytował mnie sam ton jej głosu? O głupich tekstach nie wspomnę. Przewróciłem oczami i mogłem się założyć że nauczyłem się tego od nowoczesnego Damona z którym nie widziałem się od jakiś dwudziestu lat. Usilnie próbowałem pilnować ich życia, jednak ani razu się z nimi nie spotkałem. Brakowało mi wieczorów z Damonem kiedy zabijaliśmy kogo popadnie, a potem spijaliśmy whisky w barze, obserwując wszystkich dookoła. Stefana też mi brakowało, choć był za nudny jak dla mnie. Jednak najbardziej ze wszystkich tęskniłem za Juliette. Moja mała, blond siostrzyczka, była sercem naszej rodziny. Mieszanką wybuchową każdego z nas. Czasem hipnotyzowałem Damon, a potem by spędzić z nią kilka chwil, po prostu go udawałem, by móc się z nią kłócić. 
- Rozumiem że próbujesz być zabawna? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, a ta wypiła cały alkohol i podeszła do mnie, a jej palce przejechały po moim policzku. Zamierzała się bawić?
- Nie bądź taki. Nie zapominaj że jestem od Ciebie silniejsza. Też mogę bronić Twojej rodziny, a w zamian zabijemy tą małą szmatę ratując nas od jej myśli. - przewróciłem oczami po raz kolejny, tak myśli Lilith były irytujące, ale nie zamierzałem z tego powodu pozbawiać jej życia. A dodatkowo, misja Ruby stałaby się misją samobójczą. Klaus w końcu by nas dorwał, może by nas nie zabił, ale moje rodzeństwo na pewno przepłaciło by życiem za tą zniewagę. Odsunąłem od siebie blondynkę, dając jej znak że powinna odpuścić. Nie odpuściła, znów przysunęła się do mnie, a ja ledwo powstrzymałem się by nie cisnął jej ciałem ponownie tego dnia o ścianę. Zacisnęła dłonie na mojej koszulce i przycisnęła mnie do ściany, a jej usta szybko odnalazły moje łącząc je w pocałunek. Cóż może był to dobry sposób na odreagowanie. Moje dłonie wylądowały na jej tali, a ta wsadziła ręce po czarna koszulkę, którą aktualnie miałem na sobie. Od dwudziestu lat byliśmy towarzyszami swojej egzystencji, widziałem miliony wcieleń demonicy, zabawialiśmy się nie raz. Moje dłonie wodziły po jej plecach i wolno zjechały na pośladki, poczułem coś ostrego w jej kieszeni, domyśliłem się co to takiego. Czułem że może to być jakiś znak, może czas zakończyć tą wędrówkę? Ruby była zbyt zajęta by zwrócić uwagę na moje myśli czy ruchy, gdy schodziła w dół by odpić moje spodnie ja dyskretnie wysunąłem z jej spodni nóż. Z zaskoczenia oparłem ją o komodę.
- Wybacz. Nie tak to miało wyglądać. Po prostu czuje że chcesz pokrzyżować moje plany. - wysyczałem przez zaciśnięte zęby, a potem nie czekałem na nic więcej i mimo że mnie odpychała, nie miała szans, wbiłem nóż w jej pierś, a jej dusza po prostu uleciała w powietrze. Przez chwilę myślałem nad tym czy mam rozpaczać, ale było to bez sensowne. Wytarłem z ust resztki szminki, zmarłej, a potem spojrzałem na ciało. Pochyliłem się, zabrałem sztylet i wytarłem z niego krew o ubranie dziewczyny która użyczyła je Ruby. Nie chciałem marnować tak smakowitego kąska, więc wbiłem kły w tętnice szyjną mojej ofiary. Skończyłem, wyprostowałem się, a gdy zwróciłem wzrok w stronę drzwi ujrzałem w nich zdezorientowana Lilith. Moje usta umazane krwią, wygięły się w nieco sarkastyczny uśmiech, a potem przerzuciłem swoje martwe i puste ciało przez ramię, czas by po sobie posprzątać.
- Ruby? - spytała dziewczyna, a ja otarłem leniwie usta, a potem zniknąłem za drzwiami prowadzącymi do piwnicy. Nie zeszła tu za mną, słyszałem dźwięk szkła, a do moich nozdrzy napłyną silny zapach whisky. Każdemu z nas należy się chwila odpoczynku. Rzuciłem na zimną podłogę ciało mojej dotychczasowej towarzyszki, a z kieszeni wyciągnąłem zapalniczkę. W jednej z szaf znalazłem benzynę, oblałem jej ciało i uważając na płomienie, podpaliłem skrawek materiału, a potem ta cała zapłonęła, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.

Rudzia.
Mam nadzieję że rozdział Was nie zanudzi. Postanowiłam podzielić całe opowiadanie na sezony, każdy po 10 rozdziałów, zobaczymy jak to będzie. Tym bardziej że zamierzam zacząć pisać jeszcze jednego bloga. Jeśli macie ochotę, pytajcie, a na pewno podam Wam link. Dziękuję za liczne odwiedziny i komentarze, jesteście kochani ♥