czwartek, 6 marca 2014

01x02



14 września 2029 rok. 
Nie mogłam się ruszyć, a ta darła się coraz głośniej. Co miałam robić? Dzwonić do ojca, a może do brata? Być może mogłam zadzwonić gdziekolwiek, nawet na pogotowie, ale spanikowałam
- Zawiozę Cię!- okrzyknęłam, a ta jęknęła przestraszona. Cóż, miałam prawo jazdy od kilku dni, a Scott i tak zawsze mi powtarza że gdyby nie wtyki ojca nigdy bym tego nie zdała, być może, ale od czego ma się kochanego tatusia? Złapałam mamę za ramię, a ta wlekąc się jakby miałam czasu nie wiadomo ile, jeszcze marudziła.
- Moja torba, dokumenty Li! - wywróciłam oczami i puszczając ją sama po schodach, wróciłam się po przygotowane już wcześniej rzeczy matki, a gdy zbiegłam na dół tej już nie było. Sięgnęłam kluczyki, wsadziłam stopy w pierwsze lepsze szpilki, cóż może nie pasowały dziś do koloru moich paznokci, ale tym razem nie mogłam na to patrzeć. Wybiegłam z domu, jednak ostatecznie cofnęłam się by zamknąć drzwi na klucz, a potem już biegiem przemierzyłam odległość od werandy do samochodu. Co było najgorsze? Że nie znałam miasta i kompletnie nie wiedziałam gdzie jest szpital. Oczywiście nic po sobie nie pokazywałam, by jeszcze bardziej nie denerwować mamy. Wycofałam i nim ruszyłam, mój wzrok utkwił w zaułku między domami naszych sąsiadów, stała tam czarna, dobrze mi znajoma postać, tak bardzo podobna do Damona, ale jaki interes miałby facet ciotki w tym by nas podglądać?!
- Lilith! Do cholery jasnej! Ja rodzę! - jej krzyk przeszył moją głowę, więc docisnęłam gazu. Nie patrzałam na znaki, ani na światła. Mama co jakiś czas krzyczała że powinnam jechać na swoim pasie, ale nie umiałam się skupić. Musiałam słuchać jej jęków, uważać na drogę, a dodatkowo wyglądać szpitala, to za dużo jak na jednego Donovana! W końcu trafiłam na parking szpitala, na moje nieszczęście musiałam zjechać do podziemnego parkingu, by tam sanitariusze mogli odebrać matkę. Oczywistym jest to że wjechałam tam, ba nawet podałam sanitariuszom torbę mamy, problemy zaczęły sięgać zenitu kiedy zostałam sama. Jak zawsze nie rozglądając się na boki docisnęłam gazu, a potem wszystko działo się tak szybko że ciężko mi to opisać. Odbiłam się o kierownicę a potem opadłam znów na siedzenie, przednia szyba rozpadła się w drobny mak, pisk, krzyk i głośny alarm towarzyszyły krwi która ciekła ciurkiem po mojej twarzy. Przybiegł jakiś przystojny pielęgniarz, a gdy zaczęłam majaczyć jaki to on jest śliczny, widziałam jak zrezygnowany kręci głową.
Gdy siedziałam na korytarzu z opatrzoną głową, do środka weszli policjanci. Wiedziałam, a bynajmniej domyślałam się że będę miała kłopoty.
- Pani Donovan, prawda? Proszę o prawo jazdy i dowód rejestracyjny samochodu. - no tak o tym nie pomyślałam, kiedy biegłam na pomoc krzyczącej matce.
- No i właśnie tu mamy problem. Mama właśnie rodzi, nikogo nie było w domu. Zadzwonię do brata, dowiezie wszelkie dokumenty. - spojrzeli po sobie, a ja uśmiechnęłam się najbardziej uroczo jak w tej sytuacji umiałam. A Ci wyciągnęli jakąś dziwną maszynkę, po chwili domyśliłam się o co właściwie chodzi, musiałam dmuchać w śmieszną białą rurkę, na szczęście byłam trzeźwa, to znaczy wiedziałam że nic nie piłam, ale jakoś obawy wierciły dziury w moim żołądku.
- Proszę zadzwonić do brata, a najlepiej do rodzica czy też opiekuna prawnego. - tego mi brakowało. Wyciągnęłam telefon i obdzwoniłam wszystkich. Nie minęło dwadzieścia minut, a do szpitalnego korytarza wbiegłam odstrojona Megan.
- Gdzie dzidzia!? - zawołała mała, a gdy zobaczyłam rosłych policjantów cofnęła się i poczekała na Scott;a, który gdy tylko mnie zauważył załamał ręce. Podał mi dokumenty i uścisnął dłoń każdego z policjantów. Którzy po chwili zajęli się sprawdzaniem papierów.
- Gdzie mama? - spytał, biorąc młodą na ręce. Na co ja wzruszyłam ramionami. Nie było mi wolno stąd iść, a mogłam się założyć że nie jesteśmy na porodówce, za cicho tu było.
Nie minęło kolejne pięć minut a do korytarza weszła siostra u boku zdenerwowanego ojca. Zanim porozmawiał ze mną, musiał pogadać z mundurowymi, a potem doszedł jeszcze właściciel auta. Widziałam jak tata wyciąga pieniądze i płaci mu. Nie były to drobne, więc będę miała przekichane.
- Lilith! Czy Ty jesteś nie poważna, już nie mówię o tym całym wypadku, ale jak mogłaś wyjść z domu bez papierów? Nie mogłaś po prostu zadzwonić po pogotowie, albo po któregoś z nas? - mówił spokojnie, aż mnie to zdziwiło. Potem sprawdził moją ranę na czole i po prostu mnie przytulił. Gdyby była to mama pewnie zjechałaby mnie jak psa.
Teraz już całą rodziną przeszliśmy do odpowiedniego korytarza. Mijało kilka kolejnych długich minut. Cindy siedziała na ziemi licząc lampy na całej długości korytarza. Megan stała na krześle wpatrując się w małe bobasy za wielkim oknem. Scott jak zwykle wymieniał się z kimś wiadomościami. Ja zaś grałam w jedną z nudnych gier. Tata siedział najspokojniej, patrzał przed siebie i bawił się kluczykami od swojego auta. Ciekawe, co z moim? Zapewne trzeba było go oddać na złom.
I wtedy z jednaj z sal wyszedł lekarz, a jego wyraz twarzy mówił wszystko "Wasza matka to potwór!" a bynajmniej mi się tak wydawało.
- To chłopiec, zaraz będziecie mogli zobaczyć go przez szybę. Gratulacje. - po tych słowach zniknął a cała nasza czwórka wręcz dobiegła do roztrzęsionej z radości Meg. Nie minęło pięć minut a po drugiej stronie szyby pojawiła się zmęczona ale i uśmiechnięta kobieta ubrana w cudny różowy uniform, jednak nie to było ważne, na rekach miała małego, zawiniętego w zielony kocyk Sofiana i chyba nie tylko mnie ten widok złapał za serce, gdyż każde z nas po chwili ocierało policzki, a Cindy nawet wyrwało się ciche "Och".

20 września 2029 rok.
- Mamo jaką pościel ubrać Sofianowi?! - krzyknęłam znudzona wiecznymi porządkami. Odkąd mama wróciła z młodym do domu jej wszystkie obowiązku przejęłam ja wraz z siostrą. Owszem Scotty też nam pomagał, ale teraz gdy przenosił się do Whitemore miał dla nas mniej czasu, to oczywiste.
- Tą w brązowe misie! - odkrzyknęła, a ja zabrałam się za przebieranie. Cindy przygotowywała obiad. A naszym jednym ratunkiem przed Meg był fakt iż wolała leżeć w łóżku z mamą i naszym nowym braciszkiem.
Gdy wszystko było zrobione zjedliśmy razem obiad. W domu panowała cisza. Megan bawiła się w piaskownicy, Sofian smacznie spał w swojej sypialni, C odrabiała za nas lekcje, więc ja mogłam wrócić do tematu sprzed porodu matki, teraz nie mogła się wywinąć. Weszłam do jej sypialni, na szczęście nie spała, malowała paznokcie, a w tym mogłam jej właśnie pomóc.
- Daj. - powiedziałam z uśmiechem i wskoczyłam na ich łoże małżeńskie. Nie protestowała, położyła dłoń na moim kolanie, a ja dokładnie zaczęłam ozdabiać płytkę jej paznokcia.
- Więc.. Teraz powiesz mi kim są Salvatorowie? Zanim zaprzeczysz muszę powiedzieć że spotkałam ciocię Emily i jej faceta, Damona. - widziałam ból na jej twarzy, jednak teraz nie chciałam odpuścić.
- Widzisz Lilith, zanim Scott przyszedł na świat moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Owszem kiedyś byłam już z tatą, ale po nim miałam jedną prawdziwą miłość. Damon był tylko namiastką tego co czułam do jego brata - jej słowa padały niepewnie, a twarz wyginała się z bólu, co ona próbowała mi powiedzieć?
- Czyli mówisz o Stefanie? Pamiętasz moja przyjaciółkę Malody? Teraz jest z nią. - starałam się nie pokazywać emocji, skupiając się na jej dłoni, ale byłam zła na nią, za to że nie powiedziała mi tego wcześniej.
- Och, w moim życiu miał miejsce i Stefan, jednak prawdziwą miłością darzyłam Iana, brata bliźniaka Damona, był od nich inny, był czarnym charakterem którego umiałam zmienić, a wtedy... Skończyłaś? Proszę idź już do siebie, jestem zmęczona, idź. - mogłam protestować, ale na nic się by to zdało. Czyli jest jeszcze jeden Salvatore? A co jeśli to właśnie on obserwuje nasz dom? A co jeśli chce wrócić do matki? Przecież nie mogłam na to pozwolić. Przeczesałam włosy i opuściłam jej sypialnie, kierując się prosto do siebie. Chciałam dojrzeć czy przypadkiem znów go nie ma, jednak tym razem nie udało się. Jak miałam rozwikłać tą zagadkę, czy powinnam się w to plątać. Jeszcze raz omiotłam spojrzeniem podwórko i okolice. Właśnie wtedy usłyszałam dźwięk telefonu. "Connor" zapomniałam z nim zerwać przez to całe zamieszanie.
- Tak? - spytałam nieco lekceważącym głosem, jednak długo nikt nie odpowiadał więc zaczęłam zastanawiać się czy to przypadkiem nie jego młodszy brat. Często robił sobie ze mnie kawały. Lecz gdy usłyszałam ten nieznany, ciężki, męski głos, serce podskoczyło mi do gardła.
- Lilith, nie ten czas, nie to miejsce. Zostaw przeszłość matki. - nie rozumiałam ani jednego słowa, a klucha narastająco w moim gardle nie pozwalała mi na pytania. Więc przestraszona rozłączyłam się. Wybiegłam na korytarz by podzielić się z siostrą dziwnym telefonem. Ta najwidoczniej też miała mi coś do powiedzenia gdyż wpadłyśmy na siebie.
- Musze Ci coś powiedzieć. - jęknęłam, ciągnąć ją do siebie, jednak ta zaparła się i zacisnęła dłoń na moim nadgarstku.
- Najpierw ja. Lili, Connor nie żyje. Zmarł poprzedniej nocy. - otworzyłam szeroko oczy, spojrzałam na telefon, a potem rzuciłam jej pytające spojrzenie, a pod rzędem rzęs czaiły się słone łzy. Może miałam już go dość, ale jednak był w moim życiu kimś ważnym. Pomagał mi, jak tylko umiał.
- To wampiry Lilith, wampiry. Ale.. Co chciałaś mi powiedzieć? - spytała zaniepokojona, a ja spojrzałam na telefon.
- Chciałam powiedzieć dokładnie to samo, ale skoro już wiesz. - skłamałam, wyrwałam dłoń i wróciłam do sypialni, zostawiając ją samą na korytarzu.

Rudzia.
Mam nadzieję że rozdział przypadnie Wam do gustu, wybaczcie też że zamieściłam go dopiero teraz, ale brak czasu nie pozwalał mi na dodanie notki :) Dziękuję też za liczne komentarz, fajnie jest wiedzieć że ktoś docenia Twoją pracę. Pozdrawiam Blogowicze! ♥

26 komentarzy:

  1. Świetne, tylko czy ja z tego nic nie rozumiem...
    Ty chciałaś żebym nic nie rozumiała z tego rozdziału to znaczy rozumiem tylko pooczątek...
    No cóż czekam na następny rozdział
    Pozdrawiam i całuję
    Werooo....

    OdpowiedzUsuń
  2. Mało zrozumiałe ale pewnie później wszystko ogarnę, tymczasem zapraszam do mnie :amorprohibit.blogspot.com
    http://darmohrajphoto.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie rozdział jest dość ciężki w odbiorze - wiesz, mnie osobiście się podobało i większych problemów z rozumieniem nie miałam, tylko jedyna moja uwaga jest taka, że akcja tu leci na łeb, na szyję - z jednej strony to dobrze, bo nikt Ci nie zarzuci, że jest nudno, ale z drugiej faktycznie ciężko jest nadążyć. Gdybyś się pokusiła o odrobinkę więcej opisów, żeby rozbić tekst trochę stateczniejszym - myślę, że wtedy było by super :)
    Oczywiście, widzę że dzieje się dużo - Lilith zaczyna w końcu, powolutku czegoś się dowiadywać. No i Sofian się urodził ;3 Ciekawa jestem, czy to Ian czy Damon obserwują szych bohaterów... Osobiście stawiam na Iana, aczkolwiek nie wykluczam żadnej ewentualności.
    Pozdrawiam, życzę wena i oczywiście czekam na nowy rozdział :)
    Freyja

    OdpowiedzUsuń
  4. Zupełnie nie wiem o cichodzi osobą nade mną ;-) Lilith jest gapą plus ma wielkiego pecha będą córka Eleny o_O Niecj biedaczke spotka coś dobrego :-/ do tego jeszcze śmierć chłopaka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Connor? Imię bardzo mi się podoba, szkoda że nie zagościł na dłużej. Ciekawr kto go zabił? Czyżby Salvatore? Podoba mi się, czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo fajny, chyba troszkę za mało opisów, ale to się da naprawić ;D
    No, no dowiedzieliśmy się troszkę o rodzinie Salvator ;)
    Życzę weny i liczę na kolejny dłuższy rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyszło na prawdę super, tyle się dzieję i właśnie to mi się podoba. Mam nadzieję że będziemy mogli niebawem poznać tajemniczego pana, mrocznego. No i ciekawe kto dzwonił do Lilith, czyżby pan zły? Czyby był to Ian? A może to ktoś zupełnie inny, tyle pytań, nie trzymaj nas dłużej w niewiedzy, pisz dalej! :)

    Agnes.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaaaaaaa ♥
    Uwielbiam to!
    Superowy rozdział, w dodatku mogę się pochwalić, że większość rozumię (yeah).
    Obserwuję i czekam (co z tym Connorem? A Salvators?)
    Pozdrawiam i weny ^__^
    ~ http://smiertelnamysl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. No, no.. akcja się rozkręca. I tak jak kilka czytelniczek powyżej - nie bardzo wszystko ogarniam, ale to zapewne spowodowane tym, że taka tematyka to nie moja działka, jak Ci już pisałam.
    Ale oczywiście czekam na nowe! :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Po pierwsze, to mówię, że czytałam i piszę w pośpiechu, więc krótki komentarz.
    Po drugie, świetny rozdział i podoba mi się jak napisany :3
    Jak wyżej - akcja się rozkręca (lubię, ale z natury leń ze mnie, więc....... ).
    Po trzecie - moze dodaj obserwatorów? Ja rzadko zaglądam podstrony ze spamem, robię to, ale co jakiś czas, za to na Blogger Home zaglądam co dzień i jestem wtedy na bieżąco z rozdziałami. Ułatwiłoby mi to życie. Ale nie zmuszam :D
    A, i dziękuję za komentarz na moim blogu :)
    Weny,
    Luniaczek

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejny ciekawy i wciągający rozdział.Czytało mi się go bardzo bardzo dobrze. Jestem ciekawa dalszych losów bohaterów. Tyle się tu działo.Poród matki, jeszcze jeden Salvatore i śmierć Connora. Czekam na następny rozdział :)
    Zapraszam do odwiedzania mojego bloga bo niedługo ukaże się nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział! Akcja się rozkręca, a właśnie o to chodzi w ff mojego ulubionego serialu! O tak! Czekam na 3 i dziękuje za info :)
    xx
    Chciałam jeszcze zaprosić na rozdział pierwszy. Liczę na szczere opinie :)
    http://zawsze-celuj-w-ksiezyc.blogspot.com/
    "- Piątek – westchnął ciężko – piątek, „Sassy Girl”, a teraz won – burknął wskazując na drzwi wyjściowe. Pragnął samotności, bo i tak znosił tych błaznów wystarczająco długo."
    @YourLittleBoo1

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział! Nic wiecej chyba nie trzeba pisac.... Mam nadzieje ,ze nie musze Cie dowartosciowywac dlugim komentarzem,poniewaz takiego pisac nie potrafie... xc
    Czekam niecierpliwie na nexta
    ·pozdrawiam Wigi *w*

    aaa...no i zapraszam na 6 rozdzial z zycia Sary
    http://themoordeath.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie masz miejsca na spam, to pomyślałam, że napiszę tu - na http://gud-med-oss.blogspot.com pojawił się rozdział drugi - mam nadzieję, że wpadniesz i się wypowiesz :) A jak chcesz mi urwać głowę za spam tutaj, to masz pełne prawo XD Tylko nie wiem, gdzie ewentualnie spamować na przyszłość?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rewelacja! Powiem ci szczerze, że nadal jestem nieco zakręcona, ale staram sobie wszystko w głowie poukładać xD
    Salvatore się mnożą w oczach, Connor nie żyje. No cóż.
    Akcja leci na zabój, wszystko szybko raz ciach pach.
    Jakoś tak mi wychodzi, że to chyba Ian jest tym tajemniczym podglądaczem... hmmm...
    Ciekawie. Bardzo ;))
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny blog !
    Czekam, czekam !
    Zapraszam do mnie:
    1) www.nowenadprzyrodzonezycie.blogspot.com
    2) www.klauspierwotnahybryda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Wow. :D Za każdym razem kiedy czytam kolejny rozdział na Twoim blogu, chcę coraz więcej i tak jest też w tym przypadku. :)
    Wyborny, genialny, fantastyczny rozdział! :)
    Ściskam. ;**
    arytmia-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Niesamowity rozdział <3 krótko w temacie :P Niemogę doczekać się next
    Aqua
    zapraszam n 9 rozdział
    http://aquasenshi.blogspot.com/2014/03/rozdzia-9.html

    OdpowiedzUsuń
  19. Na samym początku chciałabym odnieść się do osób powyżej. Nie rozumie co jest tu niezrozumiałego. Akcja płynie szybko, ale chyba o to chodzi. Wątpię aby podobało się wam jak Lilith przez cały rozdział jest na porodówce. Tyle tytułem wstępu, teraz chcę odnieść się do fabuły. Oczywiście rewelacyjna! Coraz bardziej możemy poznać sytuację rodzinną Lilith, którą oprócz rodzinnych sporów zaczynają spotykać dziwne rzeczy. Biedny Colin przepłacił życiem.Tak jak jedna z komentujących nade mną sądzę iż mrocznym podglądaczem jest nie kto inny jak wspomniany w "czołówce" Ian Salvatore. No, jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. CHCĘ POZNAĆ IANA! Pragnę wprowadzenia tej postaci na stałe, bardziej. Zastanawia mnie tylko kim on będzie w życiu Lilith?! Jak zareaguje na to Elena, która podobno go kochała? Tyle pytań, a mnie pozostaje jedynie czekać na kolejny rozdział...:( Cóż, myślę, że jakoś wytrzymam, ale to tak jakby z niecierpliwością czekać na kolejny odcinek The Vampire Diaries : New Generation xD ! Pomysłowości i dalszej chęci w pisaniu, życzę drogiej Autorce !

    OdpowiedzUsuń
  20. O matko teraz to mnie dopiero zaciekawiłaś *.*
    Całość napisana jest z sensem i taką tajemniczością .... do czego jeszcze posunie się postać która obserwuje Lili , umrę z ciekawości xD
    Czekam na następny rozdział i mam nadzieję , że powiadomisz mnie o tym :D
    Oby tak dalej !!! <3

    Zapraszam do mnie na 12 już rozdział przygód Suri.
    http://coraciemnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie czytam niestety opowiadań odnośnie pamiętniki wampirów... Nie lubię, ale przeczytałam drugi rozdział i musze powiedzieć, że świetnie wychodzi Ci pisanie.Dla mnie jest lekkie i fajne! Nie kończ z tym, bo dobrze Ci wychodzi :)
    Pozdrawiam!
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wasze blogi są najlepsze <333 Nie znam lepszych blogerek od was <333

    OdpowiedzUsuń
  23. Zapraszam na:
    "-Noc jeszcze młoda. Można zaszaleć. -było widać, że był w świetnym humorze.
    -Przykro mi, ale nie należę do osób szlajających się nocami po klubach i upijającymi do nieprzytomności. -odpyskowałam, bo po prostu nie miałam ochoty na to całe przedstawienie.
    -O proszę! Taka młoda, a już pyskata. -odparł z wyczuwalną drwiną w głosie.
    -A co? Zazdrościsz? -warknęłam i ruszyłam w kierunku, w którym zmierzałyśmy za nim poznałyśmy dwóch typków."
    Czyli kolejny rozdział u mnie. ;)
    http://paczka-owocowejlandryny.blogspot.com/2014/03/1-taka-moda-juz-pyskata.html
    Pozdrawiam,
    OL. ;>

    OdpowiedzUsuń
  24. Bardzo fajny rozdział i ja zrozumiałam wszystko, więc nie rozumiem niektórych wypowiedzi powyżej :D chociaż może to dlatego, że oglądałam pamiętniki wampirów i jakieś tam rozeznanie mam.
    Lilith - szalony pirat na drodze! Podobało mi się to :3. Jaram się imieniem Sofian, serio. Jeżeli sama je wymyśliłaś, to jesteś bossem!
    Powoli zaczyna się dziać! Motyw z tajemniczym telefonem był boski, a Connora mi szkoda D: biedny chłopak.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział <3
    http://cien-nocy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Piękne nigdy nie widziałam takiego wspaniałego bloga !

    OdpowiedzUsuń
  26. Witaj, na początku czytając prolog nawet mi się spodobał, choć odpychała mnie wizja tylu potomków itd. (nie przytoczę więcej bo nie pamiętam, WYBACZ!)
    Ale gdy zaczęłam dzisiaj nadrabiać, BARDZO MNIE URZEKŁ! Spodobał mi się :) Świetnie piszesz, podoba mi się twój styl pisania i ciekawi mnie co z tym tajemniczym telefonem. Więc...pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie :> http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń